Stanisław Krawczyński – uznany dyrygent, rektor Akademii Muzycznej w Krakowie w naszym mieście znany jest przede wszystkim jako przewodniczący jury Ogólnopolskiego Turnieju Chórów Legnica Cantat. Z okazji zbliżającej się 50. jubileuszowej edycji imprezy spotkaliśmy się z profesorem, który opowiedział o historii muzyki chóralnej i podzielił się swoimi wrażeniami dotyczącymi Cantatu. Dlaczego chór można porównać do kameleona? Co zdziwiło go podczas pierwszej wizyty w Legnicy?Jakie pozamuzyczne plusy niesie śpiewanie w zespole chóralnym? Zapraszamy do lektury! Wysłuchał Michał Przechera (LCK).
Wiele aspektów związanych ze śpiewem chóralnym ma swój rodowód w tradycji. W Polsce zasadniczo śpiewano zawsze – śpiew przyjmował formę modlitewną (Bogurodzica pod Grunwaldem), pochwalną (Pieśni Kalliopy Słowieńskiej – opiewające zwycięstwo Polaków w bitwie pod Byczyną), hymniczną (Z dymem pożarów – do tekstu Kornela Ujejskiego), historyczną (pieśni powstań polskich) czy zabawową, często o proweniencji ludowej. Śpiew przyjmował formę muzykowania salonowego, rodzinnego, spontanicznie zbiorowego i chóralnego. To właśnie w czasach zaborów chór był niezwykle istotnym elementem podtrzymywania kultury narodowej. W zespołach śpiewaczych pielęgnowano pieśni patriotyczne i kultywowano zabroniony w oficjalnym użyciu język polski – to wszystko działało jak magnes przyciągający do wspólnego muzykowania zarówno młodych, jak i starszych. W wielu regionach Polski – zwłaszcza w zaborach pruskim i rosyjskim – tradycja śpiewu chóralnego była niezwykle silna. Śpiewać w polskim chórze znaczyło być walczącym patriotą. W czasie śpiewu, między innymi, kształtowały się charaktery tych, którzy później szli walczyć w powstaniach, oddawali swoje życie za Polskę.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego przyszedł czas wolności i zespoły chóralne zaczęły powstawać jako wymierna wartość kulturowa. Społeczeństwo poszukiwało ujścia emocji patriotycznych w formie wypowiedzi artystycznej. Powstawały chóry, które przypominały pieśni z roku 1830 lub 1863 oraz te z okresu legionów i walk o niepodległość. Tak umacniała się w społeczeństwie świadomość narodowa budowana w pięknym, czasami nawet górnolotnym, wizerunku. Zespoły chóralne pojawiały się na istotnych, podniosłych wydarzeniach patriotycznych, uroczystościach rocznicowych, świętach państwowych oraz z okazji wyjątkowych okoliczności – można tu wymienić rocznicę ślubów Jana Kazimierza, na którą pisane były specjalne utwory (na przykład w 1895 roku Mieczysław Sołtys skomponował oratorium Śluby Jana Kazimierza). Obecność zespołu chóralnego podkreślała wagę i ważny wymiar patriotyczno-społeczny tych uroczystości. W okresie po 1945 roku status wielu zespołów śpiewaczych zaczął się zmieniać. Chór, ze względów politycznych, często był utożsamiany z grupą współpracującą z panującym wtedy reżimem. W zespołach dziecięcych czy młodzieżowych – szkolnych – preferowano utwory nawiązujące do ówczesnej sytuacji politycznej – spotykało się to z negatywną reakcją społeczeństwa, a działalność chóralna przeniosła się w inne miejsca. Mam tu na myśli środowiska przykościelne, gdzie powstała wielka ilość zespołów parafialnych złożonych przede wszystkim ze starszych osób, co niestety zahamowało dostępność młodych do tej formy działania. W pewnym momencie spowodowało to wyraźny regres działalności chóralnej.
Dziś chóralistyka powoli wraca znów do świadomości społecznej jako istotny element kultury. Pojawiają się jej fanatycy, bo można użyć tego słowa, którzy niezwykle cenią to, co robią. Z działalności w chórze potrafią stworzyć swój sposób na życie – ważnym staje się nie tylko śpiewanie razem, ale też spotkania z przyjaciółmi – wspólna zabawa, tworzenie w sztuce, przeżywanie koncertowych emocji. Niezwykle istotną jest osoba prowadząca zespół. To, jaką osobowość ma dyrygent i w jaki sposób realizuje muzykę, odbija się na jakości chóru. Jest takie chóralne powiedzenie: „jak się kiwo, tak się śpiwo” – i to święta prawda.
Spróbujmy porównać śpiew do grania w orkiestrze – w kontekście instrumentu możemy mówić o w gruncie rzeczy mechanicznym wytwarzaniu dźwięku. Grając, mocniej przyciska się smyczek czy intensywniej szarpie strunę, i w ten sposób osiąga się efekt głośności. W tym samym czasie można jednak pozostać biernym emocjonalnie – to nic więcej, jak czysta mechanika. Jeśli natomiast śpiewamy i musimy zrobić akcent czy oparcie, idzie za tym znacznie większe zaangażowanie. Chórzysta o wiele bardziej utożsamia się z wykonywaną przez siebie muzyką – drugiego podobnego brzmieniowo rozwiązania nie ma. Dopiero ten konglomerat, zespolenie wszystkich czynności i działań, daje efekt ostateczny, który potrafi być naprawdę piękny. Dynamizm zespołu chóralnego jest niezwykły – od ekstremalnego, prawie niesłyszalnego pianissima do niezwykle ekspresyjnego fortissimo. Każdy rodzaj dynamiki może być przekazany z ogromnym napięciem – to siła emocjonalności, będącej nieodzownym elementem takich grup.
W zespole chóralnym każdy swoim organizmem kształtuje dźwięk i utożsamia się z nim – to niepowtarzalne w żadnej innej formacji. Niezwykle ważna jest zatem kwestia indywidualności – dwie różne osoby nie zaśpiewają tak samo jednej nuty; każdy z uczestników wnosi coś swojego. To powoduje niezwykle uczuciowe podejście chórzystów do śpiewu. Takie wyzwalanie wzajemnych emocji staje się swojego rodzaju narkotykiem, którego w miarę używania chce się więcej i więcej. Od lat w wyobraźni mam ideę zespołu chóralnego, który nie jest tylko grupą ludzi wspólnie śpiewających, ale gronem przyjaciół rozumiejących się bez słów – dla nich już rzucenie myśli stanowi kanwę do wspólnego działania. Śpiew chóralny z ich udziałem staje się formą spędzania wolnego czasu i znajdowania przyjemności, ale też ideą życia wytwarzającą afirmujące, piękne wartości kształtujące osobowość. Jeśli chcemy mieć społeczeństwo nastawione pozytywnie, znajdujące w życiu i tworzące wokół siebie wartości dobra i piękna, śpiew chóralny może być narzędziem budującym taką ideę.
Pierwszy raz na turnieju Legnica Cantat byłem w połowie lat siedemdziesiątych, jeszcze w trakcie studiów. Przyjechaliśmy z zespołem krakowskiej PWSM starając wypaść w zmaganiach konkursowych jak najlepiej. Nasz zespół składał się z osób o różnych warunkach wokalnych, ale emocjonalność towarzyszyła nam wszystkim w dokładnie takim samym stopniu. Na konkursowym występie, podczas festiwalu takiego jak legnicki Turniej Chórów, waży bardzo wiele elementów – począwszy od jakości zespołu i indywidualnych umiejętności chórzystów, przez wyćwiczenie utworów w wymiarze emisyjnym oraz muzycznym, aż wreszcie po odpowiedni dobór repertuaru – można przyjechać świetnie przygotowanym, ale zaprezentować mało atrakcyjne kompozycje i zamiast sukcesu nastąpi rozczarowanie. W kontekście przesłuchań konkursowych ma to niezwykle istotną wagę. Bardzo często zdarzało się, że w Legnicy znakomite zespoły prezentowały jednorodny program – jury, chcąc nie chcąc, musząc dokonać oceny, a opierając się na jednym sposobie wykonania, nie można przyznać maksymalnych not.
Mój pierwszy udział w Legnica Cantat był wyjątkowy także z innego powodu – znalazłem się wtedy przypadkowo w rosyjskiej części miasta, o czym nie wiedziałem. I nagle, idąc ulicą, zdumiony usłyszałem słowa w innym języku: „Wowa, kuda idiosz?”. To był dla mnie szok. Dopiero później dowiedziałem się, że w Legnicy stacjonowały w tym czasie wojska sowieckie. Cantat kojarzy mi się również z perfekcyjnym przygotowaniem – nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnych zabawnych wpadek czy niespodziewanych i zaskakujących sytuacji w trakcie trwania imprezy; wszystko było zawsze „zapięte na ostatni guzik” i wypadało doskonale.
Zmiany na przestrzeni lat jednak następowały, już z moim udziałem jako osoby uczestniczącej w pracach jury. Warto powiedzieć chociażby o wielości miejsc, w których odbywały się przesłuchania. Pamiętam starą salę w Akademii Rycerskiej, która nie pomagała w osiągnięciu pełnego kolorytu brzmienia. Potem na jakiś czas przenieśliśmy się do auli Centrum Kształcenia Ustawicznego, mającej nieco bardziej teatralną charakterystykę – było tam wygodnie i przestronnie, jednak pomieszczenie to „obnażało” wszystkie niedoskonałości występujących zespołów. Pojawialiśmy się też w Letii – to piękne miejsce, wizualnie wymarzone. Sala miała świetne warunki akustyczne, kiedy była wypełniona publicznością, jednak bez jej obecności wytwarzał się pogłos, który zmieniał brzmienia każdego zespołu. Koncerty, jakie odbywały się w tym miejscu, robiły na mnie ogromne wrażenie – były świetnie wyreżyserowane, ze spójną ideą, myślą przewodnią i doskonałymi chórami. Finalnie wróciliśmy do Akademii Rycerskiej, tym razem do Sali Królewskiej, która jest idealnym rozwiązaniem ze względu na świetną akustykę, wystrój, wielkość i atmosferę, jaką tworzy.
Jedną z moich największych przygód chóralnych był wspólny koncert z islandzką wokalistką Björk. Współpracowaliśmy podczas wielkiego międzynarodowego projektu Voices of Europe w 2000 roku. W Reykjaviku wystąpiliśmy na wspólnym koncercie – islandzka wokalistka razem z zespołem chóralnym przedstawiła program artystyczny, który był rewelacyjnie skomponowany, a Katedra Hallgrímskirkja wypełniła się publicznością do ostatniego miejsca. Specjalna świetlna dekoracja i uderzający w sklepienie kościoła śpiew chóralny. Początkowo pojawił się sam chór, potem dołączył do niego, lekko chropowaty, ale wybijający się, głos Björk. Te dwa, tak różne, brzmienia zaczęły łączyć się ze sobą, tworząc niezwykłe wrażenie, przenoszące nas w inny wymiar – do innej rzeczywistości. Wszyscy przeżywaliśmy wzajemne zauroczenie tą wyjątkową chwilą. Wokół była tylko muzyka i tylko to się liczyło. Także odbiór tego wydarzenia był spektakularny – telewizja transmitowała je do większości europejskich krajów.
Jestem przekonany, że w naszym środowisku jest podobna potrzeba takiego przedstawiania muzyki rozrywkowej i chóralnej. Te dwie, z pozoru odległe od siebie, rzeczywistości istnieją równolegle i niezależnie, ale mogą nawzajem przenikać się oraz współpracować tworząc wyjątkowe wydarzenia artystyczne. Tego typu działania mieliśmy już podczas Cantatu, gdzie pojawiali się przedstawiciele świata muzyki rozrywkowej – to świetne rozwiązanie, zwłaszcza w dzisiejszym czasie, kiedy muzyka chóralna odradza się. Medialne postacie mogą być dobrym nośnikiem popularności chóralnej i powinno się korzystać z możliwości jakie dają. Taka kooperacja powinna być mądrze przemyślana i ułożona. – ta spójność ma łączyć i pokazywać wszystkim piękno sztuki wokalnej. Trudno wyróżnić któregoś z wykonawców ze świata rozrywki występującego w trakcie Cantatu – byli to artyści o silnie ukształtowanych osobowościach, prowadzący własne narracje i nie zauważyłem, żeby chór dominował nad ich głosem. Działało to raczej w odwrotną stronę – zespół, oczywiście nie zmieniając układu emisyjnego, dostosowywał się do wokalisty. Delikatnie różniły się formy akcentacji, inaczej kształtowała się fraza czy nawet zmieniały się pewne elementy barwowe, jednak to chór podporządkowany był śpiewającemu na estradzie soliście. Chór porównać można trochę do kameleona – dostosowanie się do nowych okoliczności nie jest dla niego żadną trudnością.
Cantat to święto zbiorowego śpiewu – jeśli tak będziemy go rozumieć, z pewnością wiele osób zechce po prostu… zaśpiewać. Najlepszym przykładem takich inicjatyw jest Kraków, gdzie co jakiś czas prowadzona jest nauka okolicznościowych piosenek. Cały plac zajęty jest przez osoby, które dostają do ręki śpiewniki i uczeni są przez profesjonalistów – czasami pojawia się też wspomagający zespół chóralny, innym razem uczestniczą w tym wydarzeniu aktorzy. Ludzie, którzy na co dzień nie mają do czynienia ze śpiewaniem, potrafią być aktywni – śpiewają razem, chcąc w takich wydarzeniach uczestniczyć. Podobnie jest w przypadku rocznic wybuchu Powstania Warszawskiego, gdzie chętni z całej Polski gromadzą się i wykonują utwory z tamtego okresu. Podczas takich spotkań jesteśmy w stanie poczuć jedność i wspólnotę zbiorowego śpiewania – oby takich działań było jak najwięcej. Cantat zareklamowałbym poprzez proste hasło: „Przyjdźcie do nas, bo śpiewamy. Może zaśpiewamy razem”. Idea, która w tym jest, potrafi zachęcić innych. Dawniej całymi rodzinami siadano i śpiewano, dziś tradycja ta zniknęła. Nie jesteśmy w stanie zmienić czasów, w których żyjemy, ale śpiew chóralny jest jedną z form powrotu do dawnych, pięknych zwyczajów.